Mam na imię
Szymon. Jeszcze nie dawno jak zapewne większość z Was wlewałem w siebie
hektolitry Żubrów, Tyskich i innych Harnasi w pobliskim lesie, żeby mama nie
widziała. Dość często obcowałem z tym trunkiem, natomiast wiedza o nim była
iście Januszowa. Myślałem, główny składnik to chmiel, a szczyt burżuazji to wypicie
Heinekena tudzież Carlsberga. Piwa dzieliły się na ciemne i jasne, nic poza
tym. Byłoby tak do dziś. Na szczęście pewnego dnia poszedłem do pobliskiego
sklepu 24/h i oczom moim ukazało się piwo, które zmieniło moje podejście do
całej piwnej filozofii. Było to nic innego jak Atak Chmielu z Pinty, który
kosztował wtedy całe 2 Heinekeny (wiem, dziwny przelicznik wtedy miałem).
Stwierdziłem „je*** biedę” – kupię, zobaczę czemu take droge. Piwo męczyłem 1,5 godziny, głównie ze względu na
szalone 58 IBU (wtedy jeszcze nie wiedziałem co o oznacza, było po prostu
gorzkie jak cholera). Pijaność była straszna, natomiast najdziwniejszy był dla
mnie fakt, że piwo może tak wspaniale pachnieć. Jeszcze pod koniec picia czułem
przyjemne cytrusy. Wtedy myślałem, że to piwo z dodatkiem soku z cytryny
(serio). Nie pozostało mi nic innego jak wygooglować ten napitek i dowiedzieć
się o nim więcej.
Dziś czasy się
zmieniły, Atak Chmielu już nie robi takiego wrażenia, już wiem co to IBU i
czemu piwo pachniało cytrusami. Wiedzę na temat piwa pogłębiam z każdym wypitym
piwem i bardzo chętnie się z Wami nią podzielę.
Najczęściej będą
pojawiać się na blogu piwne degustacje, ale nie zabraknie również testów, wizyt
w multitapach, sklepah piwnych, czy relacji z festiwali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz