niedziela, 13 listopada 2016

Jan Olbracht Browar Rzemieślniczy - Kuźnia Piwowarów Milk Stout


Stoutów nigdy za wiele, więc czas na kolejną interpretację tego szeroko pojętego stylu. Trzeba trochę odpocząć od imperialnych trunków i zabrać się za coś lżejszego. Dziś piwo, które powstało z bardzo fajnej inicjatywy. 
Jak wiadomo Piwna Rewolucja nie powstałaby gdyby nie piwowarzy domowi, którzy ją zapoczątkowali. Wszystko zaczęło się w Stanach Zjednoczonych w 1978 roku. Wtedy zniesiono zakaz sięgający jeszcze czasów prohibicji, który zabraniał warzenia piwa w domowych warunkach. Coraz więcej osób podejmowało się odtworzenia tego złocistego trunku.  Nagle się okazało, że produkt, który proponują duże koncerny, znacznie różni się od tego robionego na własny użytek. Piwo robione przez piwowarów domowych było bardziej wyraziste, niepozbawione smaku, ani aromatu. Surowce, z którego było wytwarzane były lepszej jakości i dodawano je w większych ilościach. Zainteresowanie piwowarstwem zrobiło się tak duże, że po jakimś czasie zaczęto otwierać browary rzemieślnicze, które oferowały coraz to lepsze, bardziej wyszukane gatunki piw, które cieszyły podniebienia bardziej uświadomionych konsumentów. Dziś w Stanach Zjednoczonych jest ich ponad 4 tysiące, a z dnia na dzień powstają nowe. Piwna Rewolucja przeniosła się z czasem do Europy i trwa do dziś. 
Wracając do degustacji, mam dziś przyjemność napić się piwa uwarzonego według zwycięskiej receptury piwowara domowego. Michał Białozór wygrał  kategorię Milk Stout w konkursie Kuźnia Piwowarów, a jego przepis został odtworzony przez Browar Jan Olbracht. Dzięki temu każdy z nas ma szansę napić się tego rarytasu. 





Nie kupuję wszystkich zwycięskich piw,  ale jak zobaczyłem skład naszego Stoutu od razu wiedziałem, że muszę go skosztować. 
Styl ten charakteryzuje się tym, że do podstawowych składników (woda, słód, chmiel, drożdże), dodaje się jeszcze laktozę. Nasz zwycięzca nie jest byle jaki. W zasypie jest jeszcze kokos, kawa espresso i wanilia. Mimo, że nie przepadam za dodatkami w piwie przyznam, że ten skład mnie zainteresował i jak tylko dowiedziałem się, że jest ono już dostępne pognałem do pobliskiego sklepu specjalistycznego. 

Tak więc trzymam butelkę w ręku i przystępuję do degustacji. Pierwsze co rzuca się w oczy to oczywiście etykieta. Wiem, że są różne gusta, ale serio. Nie można było tego zrobić lepiej ? Wcześniejsze edycje "Kuźni" były dostępne w sklepach jako seria Piotrek z Bagien. Teraz postanowiono bardziej docenić kunszt piwowara i przedstawić jego wizerunek na butelce piwa. Super sprawa, tylko czemu ktoś zdecydował się na akurat taką wersję. Podobizny zwycięzców wyglądają kiepsko i straszą z półki sklepowej. Można było zrobić to w sposób śmieszny/rysunkowy, przerobić na karykaturę lub podejść klasycznie w stylu starych etykiet tak jak zrobił to kiedyś Okocim ze swoim Pszenicznym i Porterem. Ta etykieta nie jest ani taka, ani siaka.

Oczywiście książki nie ocenia się po okładce, więc jedziemy z tematem i odbezpieczamy granat. Chwila, moment i w powietrzu unosi się przepiękny aromat. Piwo ma jedyne 15 stopni Plato, a pachnie wręcz imperialnie. Konkretna czekolada ze słodu i kawa atakują z partyzanta nozdrza. Już jest dobrze, a to dopiero początek. Wygląd idzie w parze zapachem. Wszystko jest cacy. Jest mega czarno, praktycznie nieprzejrzyście. Od RISa odróżnia je jedynie piana. Jest beżowa, drobna i super trwała. Tak cholernie dobrze wyglądającego piwa już dawno nie piłem. Jak zaraz go nie posmakuję to oszaleję. Biorę pierwszy łyk i odpływam. Ale to jest dobreeee. Teraz na pierwszy plan wyszło to, co wcześniej się chowało. Jest kokos ! Baaardzo wyraźny. Do tego dochodzi kontra w postaci gorzkiej czekolady. Wszystko idealnie zbalansowane. Woń tylko utrzymuje mnie w przekonaniu z czym mam do czynienia. Do tego wszystkiego dochodzi wanilia, o której kompletnie zapomniałem. Na szczęście szybko dała znać o sobie w nienachalny sposób. W sam raz. Żeby dodać jeszcze coś dobrego do koszyka zajebistości muszę napisać, że każdy łyk pozostawia po sobie bardzo ładny lacing. W ogóle piana jest świetna, a uzyskanie jej wcale nie jest takie łatwe. Problem stanowi kokos, którego tłuszcz znacznie utrudnia formowanie się bujnej czapy na piwie. Tym bardziej podwójny rispect dla kunsztu piwowara no i oczywiście dla browaru, że potrafił to odtworzyć.

Reasumując. Szczerzę mówiąc nie wiem jak smakują inni laureaci Kuźni Piwowarów, ale chcę żeby właśnie Milk Stout wygrał tę edycję. Jest on genialny i powoli nakłania mnie do polubienia wszelkich dodatków w piwie. Oczywiście jeśli są one dodane z głową. Jeśli miałbym wskazać piwo, które przekona przeciętnego żłopacza koncerniaków, żeby wszedł w świat kraftu wybrałbym właśnie to. Później już tylko z górki do AIPA, czy do RISów wędzonych torfem :) Serdecznie gratuluję Michałowi i trzymam kciuki za wygraną.
Błagam, next time zmieńcie tylko te etykiety !!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz