

Na etykiecie mamy całą rozpiskę składników: słody: pale ale, wędzony owczym gównem, cafe light, biscuit, czekoladowy, pszczeniczny; chmiele: Willamette; drożdże US-05.
Nie może również zabraknąc "morskiej opowieści" : "Dawno, dawno temu, w mroźnej Islandii, piwowarzy Jarsson i Kulaffson
chcieli uwarzyć wędzonego stouta. Szukali surowca, który da im
możliwość wędzenia i wykorzystali to, czego mieli wokół siebie
najwięcej. Receptura przywędrowała do Polski, bo przecież nasze owce
mają nie mniejszy potencjał… Sprawdźcie i posmakujcie tego unikalnego
stouta… Nie tylko w święta! ".
Jeśli chodzi o etykietę to nie wiem co powiedzieć. Jest obrzydliwa ! Owca z cygarem, która siedzi na kiblu, zniesmaczeni górale z cuchnącymi oscypkami i oczywiście tytułowy "szip szit", który wylewa się wręcz z czeluści sedesu. Nie wygląda to zachęcająca, ale trudno. Już nie ma odwrotu.
Biorę butelkę i otwieram. Ostrożnie przykładam nos do otworu i wciągam powietrze. O dziwo nic mnie nie odrzuca. Przyjemna stoutowa woń zachęca do kolejnego niucha. Na razie nie jest źle ! Palone słody dają znać o sobie. Nie ma tu nic nieprzyjemnego. W szkle jest również dobrze. Niemalże czarna barwa z kilkoma rubinowymi przebłyskami zachęca do wzięcia pierwszego łyka. Trochę się boję... mam nadzieję, że przez przypadek nic owczego nie wpadło Birbantom do kotła. Trudno, pierwszy łyk. Hmmm... nie jest źle. Paloność jest przyjemna, pozostawia lekko goryczkę i popiołowość. W tle wyczuwalne są jakby suszone owoce. Nic złego się nie dzieje. Jest po prostu smacznie. Zapach ze szkła trochę bardziej podbił wędzonkę. Przyznam, że jest dość nietypowa i nie wiem jak ją określić. Przypomina trochę zapach tlącego się ogniska. Z tyłu do głosu dochodzi przyjemna, gorzka czekolada. Żadnych "kiblowych" klimatów nie stwierdzam. Wszystko jest gładkie i bardzo pijalne. Mała butelczyna została dość szybko opróżniona. Szkoda, chętnie wypiłbym wincyj!
Reasumując jest to bardzo fajny FES z ciekawą, nietypową wędzonką. Każdy, kto go spróbuje na pewno nie będzie żałował. Później będzie można się pochwalić znajomym, że "piło się kiedyś piwo z owczym gównem". Zachwyt murowany ! Jak na 19% ekstraktu i 7% alkoholu wręcz brakuję mu trochę ciała i pazura. Jest to po prostu fajne piwo do wypicia w świąteczny dzień, którym można wzbudzić małe kontrowersje wśród członków rodziny, którzy nawet nie słyszeli wcześniej o krafcie. Zeszłoroczna, torfowa wersja była bardziej degustacyjna i trudniejsza w odbiorze. To piwko może wypić każdy, kto ma ochotę na dobrego, uczciwego Stouta. Jak najbardziej polecam. Będzie poźniej o czym opowiadać wnukom :)
Ocena 7/9

Ocena 7/9
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz