
Zobaczmy, czy będzie mrocznie. Po odkapslowaniu (kapsel sztos), atakuje genialny chmielowy aromat. W szkle jest czarno, praktycznie nieprzejrzyście, piana jest drobna, brązowa. Jest to jeden z niewielu przykładów czarnej IPY, którą mógłbym pomylić z jasną wersją w ślepym teście. Są wyraźne cytrusy, głównie grejpfrut. W tle jest też lekka żywica. Najbardziej zaskoczył mnie jednak smak. Piwo jest gładkie. Pije się je świetnie. Jest bardzo pijalne. Teraz wychodzi bardziej mroczna strona. Ciemne słody zaczynają działać. Pojawił się charakterystyczny, prażony słonecznik. Chmiel oczywiście cały czas robi robotę. Już po pierwszym łyku atakuje spora ilość IBU. Z każdym kolejnym jest coraz lepiej. Ta obiecywana stówa tu na bank. Alkohol, mimo sporego woltażu nie jest wyczuwalny. W ciemno nie skapnąłbym się, że to wersja imperialna.
Reasumując, mamy tutaj Black IPA w czystej postaci. Jest chmiel, gorycz, czerń i prażony słonecznik, wszystko się zgadza. Trzeba jednak pamiętać, że mimo niezłej pijalności, piwo ma swój woltaż :) Jest to jedno z niewielu piw, po które sięgnę jeszcze raz. Druga butelka już na mnie czeka :)
Jeżeli tekst Ci się spodobał zachęcam do odwiedzenia mojego profilu na facebooku i polubienia fanpage'a.
Jeżeli tekst Ci się spodobał zachęcam do odwiedzenia mojego profilu na facebooku i polubienia fanpage'a.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz