
Na szczęście PiwoWarownia jest fajnym browarem, więc go używa. Muszę się przyznać, że piłem już to piwo jakiś czas temu. Sięgnąłem po nie tylko dlatego, że był w nim mój ulubiony chmiel. Gdybym kierował się wyglądem etykiety raczej nie ruszałbym go z półki. Na szczęście teraz naszła w browarze mała rewolucja i jest na prawdę super. Każde piwo ma swoją, oryginalną nazwę, która siedzi w głowie i nie chce z niej wyleźć. Wygląd też zmienił się diametralnie. Wszystko jest kolorowe i przykuwa wzrok. Po starej wersji pozostał jedynie kameleon, który poluje na ... nietoperze. Największy plus jednak za te trzy magiczne słowa, które opisują każdy trunek. Dzięki temu każdy wie czego się mniej więcej spodziewać. Przeciętny konsument od teraz bez obaw sięgnie po propozycje PiwoWarowni.

Zobaczmy, czy wszystko będzie się zgadzać.
Zaraz po otwarciu uniósł się znajomy aromat. Od razu wiadomo, o co kaman. Czuć wyraźne nuty herbaty, a dokładniej Ice Tea. W szkle wygląda jak wyglądać powinno klasyczne IPA. Jest koloru ciemnego bursztynu i posiada śnieżnobiałą pianę. Jest ona drobnopęcherzykowa i dobrze się trzyma. W smaku też jest przyjemne. Piwo jest wytrawne. Dochodzi lekki, kokos połączony z cytrusami. Po przełknięciu w ustach zostaje identyczny posmak jak po mrożonej herbacie. Goryczka jest wyraźna i nie zalega. Myślę, że to 70 IBU jest tu spokojnie. Chmiel zrobił dobrą robotę, kokos, wanilia i grejpfrut dają znać o sobie cały czas. Nie ma wątpliwości, że to Sorahi Ace.
Wysoka pijalność sprawiła, że zawartość butelki zniknęłą w mgnieniu oka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz