środa, 16 sierpnia 2017

Kraftwerk - Sir Bebok

Dziś będzie słodko. Już dawno nie piłem lekkiego, ciemnego piwa, więc postanowiłem to zmienić. Tak się złożyło, że podczas zakupów wpadł w moje ręce Milk Stout z browaru Kraftwerk. Piwo to miało premierę już dawno temu, ale stwierdziłem, że dość rzadko sięgam po wypusty z tego browaru, więc czemu nie. Bardzo lubię te etykiety. Są spójne, czytelne i fajnie się prezentują na półce w sklepie. Szczególnie ta tutaj. Tytułowy Sir Bebok prezentuje się przekozacko. Aż chce się otworzyć butelkę i po porostu się napić. Jednak zanim to zrobię jeszcze rzut oka na skład. Piwo ma 14% ekstraktu i 4,5% alkoholu. Nachmielone zostało Marynką, a dodatki stanowią kawa oraz laktoza.
Skoro już wszystko wiadomo, czas przejść do degustacji. Zaraz po otwarciu Sir Bebok przywitał mnie przyjemnym, kawowym aromatem. W szkle jest czarno. Piana jest niezbyt obfita. Po pierwszym łyku stwierdzam, że jest dobrze. Na pierwszym miejscu mamy oczywiście kawę, jest też paloność, lekki popiół. Laktoza również zrobiła tu robotę, ale jest dopiero na drugim miejscu. W sumie dobrze, nie lubię aż tak bardzo słodkich piw. W smaku jest również lekka kwaskowość, podejrzewam, że głównie od kawy, chociaż palone słody również dają podobny efekt. Faktura piwa też jest aksamitna. Jest niskie wysycenie, przez co szybko chce się wziąć kolejny łyk. Szkło pustoszeje dość szybko. Aromat cały czas jest super. Kawa, kawa i jeszcze raz kawa. Właśnie na to miałem ochotę - lekkie, sesyjne i ciemne. Jest paloność i słodycz. Na tę porę roku (i nie tylko) rozwiązanie godne polecenia. Myślę, że teraz częściej będę sięgał po inne piwa od Kraftwerka :)



Jeżeli tekst Ci się spodobał zachęcam do odwiedzenia mojego profilu na Facebooku i polubienia fanpage'a.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz