sobota, 28 października 2017

Browanza - First Fiddle & Second Fiddle

Dziś wracamy do Browanzy i ich smakołyków. Na tapetę idą dwa fajne piwa, które różnią się w zasadzie tylko i wyłącznie dodatkiem. Mowa o First Fiddle i Second Fiddle. Mamy tu Double American Wheat. Szczerze, chyba pierwszy raz spotykam się z taką nazwą stylu. Zawsze myślałem, że podwójna, amerykańska pszenica to po prostu Wheat IPA. 
Piwa wyprodukowano w Szczyrzyckim Browarze "Marysia". W składzie znajdziemy: wodę; słody jęczmienne: Pale Ale, Carahell; słód pszeniczny; chmiele: Amarillo, Citra, Rakau; drożdże: US-05. Piwa są niepasteryzowane i niefiltrowane. Mają dość konkretne parametry, czyli 17 blg. ekstraktu i 7% alkoholu.

Na pierwszy ogień idą "Pierwsze skrzypce" z dodatkiem zestu z grejpfruta. Piwo ląduje we szkle i od razu widać, czemu jest ono "podwójne". Pieni się niesamowicie. Musiałem chwilę odczekać aż piana zejdzie. Wiem, że shaker nie jest wybitny sensorycznie, ale miałem niesamowitą ochotę się z niego napić. Na szczęście piwo pachnie tak ładnie, że nie trzeba mu podbijać aromatu specjalnie wyprofilowanym szkłem. Czuć głównie cytrusy. Połączenie amerykańskich odmian chmielu z grejpfrutem to  strzał w dziesiątke. Sam nie wiem co pachnie intensywniej, wydaje mi się, że jednak dodatek zrobił tutaj dużo dobrego. W smaku również jest grejpfrutowo. Jest słodycz, słodowość i niewielka goryczna. Teraz już chyba wiem, czemu to nie IPA. Dla mnie by mogło być trochę więcej  tego IBU. Wysycenie o dziwo nie jest aż tak wysokie jak by się wydałało, powiedziałbym średnie. Piwo jest bardzo pijalne. Dla mnie na plus. Z tego wszystkiego zapomniałem napisać, że piwo ma kolor ciemnego złota i jest mętne. 

"Pierwsze Skrzypce" zdały egazamin. Zabaczmy jak wersja z zestem z limonki. 
Tutaj już uzbroiłem się w wheat glass, żeby znowu mnie nic nie zaskoczyło, a tu kolejne zdziwienie. Piany praktycznie brak. Jest mała obrączka, jak na Risie i to wszystko. Browanza nie przestaje zaskakiwać :) Barwa jest podobna jak w poprzenim piwie, czyli ciemnozłota. Zapach, pewnie też ze względu na szkło jest bardzo intensywny. Tutaj można powiedzieć, że dodatek zdominował całkowicie piwo. Na szczęście w dobry sposób. Wcześniejsze piwa z limonką jakie piłem kojarzyły mi się trochę z radlerami. Tu mamy fajny konkretny aromat, który mi osobiście przypomina Skittlesy. W smaku nie muszę chyba pisać, że jest równie dobrze. Zest jest mega wyczuwalny. Nie wiem o co kaman, ale tutaj goryczka wydaje się być większa. Jest fajna, krótka i nie zalega. Idealnie w punkt. 

Dla mnie oba piwa są bardzo dobre, natomiast ciekawsze wydaje mi się jadnak "Second Fiddle". Grejpfrutowe klimaty w nowofalowych piwach są dość oczywiste ze względu na chmiel i w przypadku pierwszej propozycji mamy po prostu dobre, grejpfrutwe piwo. Wersja limonkowa jest dla mnie ciekawsza. Komu się jeszcze nie rzuciły w oczy te ascetyczne etykiety niech wytęży wzrok w sklepie i śmiało kupuje. Myślę, że na długie jesienne wieczory te piwa są w sam raz. Na pewno przypomną nam letnie klimaty :)



Po przeczytaniu tego tekstu zapraszam Cię na mój fanpage na Fejsie. Został łapkę w górę i obserwuj kolejne wpisy na bieżąco !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz