poniedziałek, 11 grudnia 2017

Perkele - Baron Samedi

Dziś szybka akcja i powrót do browaru Perkele. Na zewnątrz piździ niemiłosiernie, więc człowiek ma ochotę na jakiegoś zacnego "winter warmera". Większość mocnych piw trzymam w  czeluściach piwnicy, ale na szczęście ostało się w domu kilka mocniejszych konkretów. Między innymi Baron Samedi. Jest to quadrupel. Szczerze nie jestem wielkim fanem Belgii, ale ponad 10% alkoholu nie musiało mnie długo namawiać do degustacji. 
Butelka otwarta, piwo przelane do szkła. Zobaczmy co się wydarzy. W moim pięknym goblecie piwo prezentuje się całkiem zacnie. Ma barwę bardzo ciemnego rubinu, jest mętne. Piana jest praktycznie zerowa. W trunkach o takich gabarytach lepiej jak jej nie ma niż jak jest jej za dużo.  Aromat jest bardzo dobry. Nuty belgijskie są subtelne. Drożdże dają przyjemny, brzoskwiniowy zapach. Na pierwszym planie jest słodowość. Jest trochę przypalonego karmelu, skórki od chleba i suszonych śliwek. Wysoki woltaż też daje się we znaki. W smaku jest dość wytrawnie. Alkohol rozgrzewa przełyk. Na szczęście robi to w szlachetny sposób. Jest to trunek degustacyjny, który pije się długo. Trochę bałem się, że będzie dużo gazu, który w połączeniu z belgijskimi fenolami da efekt ruskiego szampana. Tu tak nie jest. Bardzo przyjemnie się to sączy i kontempluje nad każdym łykiem. Gdyby alkohol się nieco ułożył byłoby super, ale i tak jest dobrze. Idealny na długie, jesienne wieczory. Polecam :)

Po przeczytaniu tego tekstu zapraszam Cię na mój fanpage na Fejsie. Został łapkę w górę i obserwuj kolejne wpisy na bieżąco !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz