wtorek, 7 listopada 2017

Brokreacja - Buried Alive

Z okazji International Stout Day postanowiłem, że skosztuje kolejne piwo z serii "Heavy" z Brokreacji. Jest to oczywiśćie Russian Imperial Stout w wersji "smoked". Jakiś czas temu miałem możliwość degustacji wersji wędzonej bukiem. Dziś będzie bardziej hardkorowo, gdyż na warsztat idzie wędzonka torfowa. Tego typu piwa są dość ciężkie w odbiorze, a dla początkujących entuzjastów dobrego piwa - wręcz niepijalne. Ja polubiłem bardzo ten styl i jak tylko pojawia się torfowe piwo od razu muszę je mieć. Tym bardziej jak jest to wersja imperialna.
Piwo, jak jego poprzednik, jest fajnie opakowane. Jak na sztosa przystało jest kartonik. Etykieta też wymiata, nie mówiąc już o "morskiej opowieści": Jego godziny są policzone. Przykryty warstwą torfu nie jest w stanie wydostać się ze swojej czekoladowej krypty. Ktoś obsypał go płatkami drewna kasztanowego, by jeszcze trudniej było uwolnić jego masywne ciało. Jednak nie woła o pomoc. Powoli łapie ostatnie tchnienie, czując w ustach smak ciasteczek. Ostatnie słowo, jakie wypowiada, to "słodyczka". 
W składzie znajdziemy:  wodę, słody: Pale Ale, Fawcett Peated, Caraaroma, Carafa Special typ III, Brown, Chocolate Wheat, Special typ B, chmiel Magnum, drożdże, płatki drewna kasztanowego. Piwo ma  24 Plato ekstraktu, 9,5% alkoholu oraz 40 IBU.
Skoro już wszystko wiadomo czas zobaczyć jak to wszystko tu zagrało.
Piwo w konsystencji jest dość gęste. Piana pojawiła się na chwilę. W szkle jest czarno i nieprzejzyście. Zapach powala. Torf dosłownie zaatakował z całą swoją mocą. Jest na pierwszym planie i nie pozwala wybić się innym aromatom. Tutaj pierwsze skrzypce gra asfalt, ebonit i spalone kable. Gdzieś daleko próbuje wybić się gorzka czekolada. W smaku też jest dobrze. Jak w poprzednim piwie tu też wysycenie jest trochę za wysokie. Poza tym wszystko się zgadza. Jest fajna paloność. Ciemne słody ujawniają się w kawowo - czekoladowej postaci. Całość jest deserowa i wykwintna z odrobiną szaleństwa w postaci torfu. No ok. Może nie odrobiny - spalone kable ostro czochrają nozdrza, więc polecam to piwo bardziej doświadczonym miłośnikom kraftu, chociaż i oni długo się przekonują do tego stylu. W każdym razie piwo mi smakowało i uważam, że International Stout Day został uczczony w odpowiedni sposób :) Polecam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz