wtorek, 17 października 2017

Brokreacja - Certain Death

Dziś, żeby nieco odpocząć od amerykańskiego chmielu postanowiłem sięgnąć po jakiś większy kaliber, a dokładniej coś w wersji "Heavy". Po takim właśnie szyldem browar Brokreacja wypuścił swoje dwa najnowsze piwa. Oba to RISy i oba są wędzone. Dziś zajmiemy się wersją bardziej przyswajalną, czyli tą dymioną bukiem. Jesień jest już w pełni, więc i piwa się nieco zmienią. Browary już  powoli zaczynają wypuszczać bardziej mocarne, tęgie trunki. Taki właśnie jest Certain Death.
Styl piwa to Smoked Russian Imperial Stout. Ma on 24% ekstraktu, 9,5% alkoholu oraz 40 IBU. 
Dokładny skład to: woda; słody: Pale Ale, Jęczmienny wędzony bukiem, Caraaroma, Carafa Special typ III, Brown, Chocolate Wheat, Special typ B; chmiel Magnum; drożdże, płatki drewna wiśniowego.
Piwo, jak na sztosa przystało zapakowane zostało w kartonik. Etykieta jest super. Nawet nie trzeba pisać jak bardzo rzuca się w oczy. 
"Morska opowieść" jest jeszcze lepsza: Został skazany na pewną śmierć. Odchodzi pokornie, gładko, mając w ustach posmak kawy i czekolady. Wstrzymuje oddech, by na dłużej zatrzymać aromat oscypka, którego dali mu na ostatnią drogę. Wiśniowe drewno majaczy mu przed nosem - wyraźnie czuje jego ulubiony zapach. Ten psychojebny opis zachęce mnie jeszcze bardziej do zasmakowania "Pewnej Śmierci" :)


Cała otoczka sprawia, że chce się otworzyć butelkę i sprawdzić, czy to wszystko to prawda. Myślę więc, że nie ma na co czekać. Piwo po otwarciu wędruje do szkła. 
Prezentuje się tu całkiem zacnie. Jest idealnie klarowne, koloru czarnego. Po światło widać kilka rubinowych refleksów. Piany praktycznie brak. Nawet podczas przelewania nie chciała się za bardzo tworzyć. Powstała niewielka obrączka, która towarzyszyła mi prawie do końca degustacji. 
Aromat piwa jest bardzo przyjemny. Jak na imperialny stout przystało, jest sporo kawy i paloności. Nie jest ona jednak na pierwszym planie. Najbardziej uwydatnia się zapach gorzkiej czekolady oraz ciemnych owoców. Mamy wrażenie obcowania z pysznym likierem wiśniowym. Niestety wędzonka tu nie dominuje. Szkoda, właśnie ona powinna grać tu pierwsze skrzypce. Mimo to jest bardzo dobrze. Póki co, wad żadnych nie wyczułem. Zobaczmy jak będzie ze smakiem. Tutaj pierwsze co zauważyłem to dość spore wysycenie. O dziwo mi to nie przeszkadza. Poza tym jest dobrze. Tu już jest większa paloność niż w aromacie, wręcz popiołowość. Każdy łyk kończy solidna, lecz nieprzesadzona goryczka. Oczywiście skojarzenia z likierem czekoladowym są cały czas. Bardzo fajnie tu wszystko współgra. Przede wszystkim alkohol jest tu bardzo dobrze ukryty. Prawie w ogóle go nie czuć. Jedynie podczas picia lekko rozgrzewa przełyk. Nawet po ogrzaniu cały czas dominują ciemne słody. O dziwo uwydatniła się również wędzonka. Moim zdaniem powinno być jej nieco więcej. 
Podsumowując, jest to bardzo dobre piwo. Jest to rasowy Russian Imperial Stout. Warto go spróbować. Kto lubi piwa wędzonie niech się jednak nie nastawia na buchnięcie aromatami kiełbasy z grilla oraz oscypka. Mam nadzieję, że drugie piwo z serii będzie pod tym względem lepsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz