
Button Masher ma 6,5% alkoholu. Ekstraktu nie podano. Słody to Pale, Carafa III, torrified wheat, a chmiele to Columbus, Mosaic, Citra.
Po raz kolejny etykieta trzyma poziom. Jest po prostu świetna, kolorowa i wyróżniająca się na tle innych puszek.
Uwielbiam czarne "ipy" więc jaram się strasznie. Puszka syknęła, zawartość wylądowała w szkle. Piwo jest czarne z kilkoma rubinowymi refleksami. Zdobi je bujna, beżowa piana. Wygląda zachęcająco.
Aromat jest bardzo intensywny. Przeważają nuty słodowe. Jest sporo kawy i paloności. Jest też trochę chmielowych akcentów, głównie nafta od Mosaica oraz nieco grejpfruta. Charakterystyczny dla stylu prażony słonecznik również gdzieś majaczy w tle. Na razie mamy tu bardzo solidny American Stout. Ciekawe jak będzie ze smakiem. Tutaj już bardziej chmielona strona daje znać o sobie, ale nadal jest też sporo paloności. Takie zestawienie daje solidną porcję goryczki z popiołowym wręcz finiszem. Samo piwo jest wytrawne. Jest też odpowiednio wysycone, przez co pije się je bardzo dobrze. Mimo to nie jest pijalne. Ta konkretna dawka słodu i chmielu sprawiła, że ta mała puszeczka była dość długo opróżniana, ale na szczęście z wielką przyjemnością.
Szczerze mówiąc nie wiem co o tym piwie napisać. Jest ono bardzo dobre, ale nie do końca w stylu. Moim zdaniem jest to bardzo dobry US Stout, jeden z lepszych jakie piłem :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz