wtorek, 4 października 2016

Browar Fortuna - Komes malinowy


Nowości, nowości i jeszcze raz nowości. Polskie browary powoli przygotowują się na sezon zimowy. Ze słodkich, lekkich, sesyjnych napitków na lato przechodzą na treściwe, degustacyjne i mocne piwa, idealne na długie  wieczory.
W ostatnim czasie chyba najwięcej szumu zrobił browar Fortuna, poszerzając swoją serię Komesów o trzy nowe pozycje.
Do zacnej ekipy dołączyły: Komes Russian Imperial Stout (alk. 12%, ekstr. 25%), Komes Porter Bałtycki leżakowany z płatkami dębowymi (alk. 9%, ekstr 21%) oraz Komes Porter Bałtycki Malinowy warzony z sokiem malinowym i leżakowany z chilii i wanilią (8,5%, ekstr. 21%). 
Narajany jak dzik na trufle poszedłem do pobliskiego sklepu specjalistycznego. Niestety na miejscu okazało się, że jak zwykle przyszedłem za późno. W dzień dostawy rozeszły się jak ciepłe bułki. W sumie dobrze, fajnie, ze tylu beer geeków dookoła. Szkoda tylko, że mają szybszy niż ja czas reakcji.


Na pocieszenie dostałem wygrzebaną z czeluści magazynu ostatnią sztukę porteu z maliną. Był obdarty, zakurzony i
upier**lony jak stół z TVNu.  No, ale nie będę gardził – w końcu  nowość. Jeśli chodzi o piwo to przede wszystkim liczy się wnętrze. Biere malinę, dokupuje jeszcze Komes Belgian IPA (o którym będzie osobny materiał) i lecę degustować.

Szczerze mówiąc, najbardziej zależało mi na dwóch pozostałych pozycjach, średnio przepadam za dodatkami do piwa. Bliżej mi do niemieckiego Reinheitsgebot, niż dodawania różnego rodzaju specjałów.

Ok, lecimy z koxem. Piwo było warzone z sokiem z malin i leżakowanie z wanilią i chili. Brzmi ciekawie.  Odkapslowanie, najs smołk i … maliiiiny. Dużo malin. Praktycznie same maliny. Piwo w szkle. Kolor ciemny, pod światło pojawiają się rubinowe przebłyski, nieco zmętnione. Widać, że zwykły „Bałtyk” to nie jest. Kolejne sztachnięcie i z malinowego chruśniaku wydobywa się skromna nuta kawowo-czekoladowa. Trochę mało porterowy ten nasz porter.
No nic, czas na pierwszy łyk. Likierowo, coś gryzie w przełyk. Goryczka? Alkohol? Nie, chili. Cholerne chili, które na dobre pogrąża to piwo. Zupełnie zapomniałem o tym dodatku, jednak szybko o sobie przypomniał. Strasznie ciężko się to pije. Staram znaleźć coś „porterowego”, ale przychodzi mi to z trudem. Gdzieś tam w tle majaczą nuty palone, ale bardzo ciężko im się przebić. Może drugi składnik trochę wygładzi to piwo? Panie, gdzie ta wanilia? Wącham. Nic. Poczekam chwile, może jak się bardziej ogrzeje. Nic. Co jest za to cały czas i daje o sobie znac? Tak, chili i malina.

Reasumując. Osobiście nie czerpałem zbyt dużej przyjemności z tej degustacji. To miał być Porter Bałtycki, a nie nalewka malinowa. Szkoda, bo wersja bez dodatków jest obecnie jedną z najlepszych na rynku i szkoda, że została tak potraktowana. Czy piwo znajdzie gdzieś swoich amatorów? Myślę, że tak. Jak znajdę gdzieś jeszcze jeden egzemplarz to kupię na leżak, może jeszcze się ułoży. No i oczywiście szukam dalej RISa i wersji z płatkami dębowymi.


 
Aromat 5/10
Wygląd 8/10
Smak 4/10
Ocena ogólna 5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz