Ostatnio coraz częściej widuję piwa rzemieślnicze w supermarketach. Na półkach, oprócz koncernowych siurów dumnie jak paw prezentują się kolejne APY, IPY, czy RISy. Muszę przyznać, że cieszy mnie ten widok. Nie każdy ma dostęp w swoje okolicy do sklepu specjalistycznego, wiec taka alternatywa jest jak najbardziej na plus. Oczywiście nie ma tu mowy o fachowej obsłudze i radach typu: "tu na pewno nie ma 100 IBU" lub "ten singlehop jest książkowym przykładem jak powinno pachnieć Sorachi Ace". Rozmieszczenie na półkach też pozostawia wiele do życzenia. Butelka z wielkim napisem "Citra" będzie stała obok cytrynowych radlerów, a tej z napisem "Belgian blond" trzeba szukać w piwach zagranicznych, mimo że piwo uwarzono np. w Piotrkowie Trybunalskim. Czasem też nie wiem czym kierowała się osoba towarująca, bo część jest poukładana wg marki, inne wg stylu, a jeszcze inne wg koloru, czy woltażu. Trzeba mieć nie lada cierpliwość żeby znaleźć interesujący Cię produkt. Jak już dorwiesz to co chciałeś to musisz się gorliwie modlić, żeby się nie okazało, ze paleta stała np. miesiąc na zewnątrz w pełnym słońcu i wszystko co miało być tak piękne, utleniło się przez promienie UV. Oczywiście nie jest to standard i najczęściej krafty kupione przeze mnie w markecie są spoko, ale sytuacje wyżej wspomniane też miewały miejsce.
Rozpisałem się tak, bo będąc właśnie na zakupach w jednym z marketów odezwał się we mnie lokalny patriotyzm i postanowiłem napić się czegoś z mojej "Bydzi". Oczywiście jedynym dobrym browarem w okolicy jest ten z Osowej Góry i mimo, że znajduje się na drugim końcu miasta, czuję do niego dużą sympatię. Dziś w moje ręce trafia APAcz, czyli American Pale Ale. Z resztą nie trzeba być mistrzem kalamburów żeby zakapować co autor miał na myśli.
Czas się napoić po ciężkim dniu, więc sięgam za otwieracz i wyruszam na spotkanie z wodzem. Nasz rdzenny Amerykanin ma w zasypie oczywiście same miejscowe chmiele. Chinook, Amarillo i Citra będą wnosić aromat i goryczkę w naszym piwie. Po otwarciu praktycznie od razu dają znać o sobie. Cała feria cytrusowych aromatów dociera do moich nozdrzy. W szkle też jest dobrze. Nasz Apacz jest ciemnozłoty i dumnie się pieni. Aż chce się wziąć pierwszy łyk. Tak też czynię. Tu też się nie zawodzę. Jest to co być powinno. Goryczka może i trochę zalega, ale lekka słodycz dobrze ją kontruje i uzupełnia. Chce się o pic i pic. Chwila, moment i połowa butelki zrobiła się pusta. Tak się przyssałem, że zapomniałem zobaczyć jakie to aromaty podbije pokal. Na szczęście jeszcze trochę piwa mi zostało, więc nadrabiam zaległości. Tu podobnie jak w smaku. Chmiel robi robotę, lecz tym razem bardziej dają się we znaki bardziej żywiczne zapachy. Gdzieś tam w tle czuć jeszcze trochę owoców tropikalnych.
Ogólnie jest bardzo dobrze. Mamy tu książkowe American Pale Ale. Jest ono przede wszystkim bardzo pijalne jak przystało na ten styl. Do tego jest świetnie ułożone. Jak na wieczór po ciężkim dniu idealna wręcz propozycja. Browar z Osowej Góry ma w swojej ofercie dwie wersję piwa w stylu APA i muszę przyznać, że Bydgoski APAcz jest zdecydowanie lepszą propozycją. Good job !
Ocena 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz